sobota, 25 maja 2013

Rozdział 3

Margaret

Kiedy wróciłam do domu... O rany! Cicho wśliznęłam się do domu, zdjęłam bluzę i na palcachruszyłam w kierunku mojego pokoju. Jednak z kuchni dobiegło mnie wołanie:
  - Margaret?
To była moja matka, Alison. Westchnęłam.
 - Tak? - spytałam niewinnie. - Czy coś się stało?
 - Chodź tutaj! - zagrzmiał mój ojciec, Trevor.
Weszłam do kuchni. Oboje utkwili oczy w zegarze. Zrozumiałam ich aluzję - spóźnienie.
 - Całe 27 minut później, niż sięumówiliśmy! - wykrzyknął ojciec.
 - Chwila moment. To wy się tak ,,umówiliście" ze mną i ubzduraliście sobie, że ja to zaakceptowałam! Nie mam zamiaru wam się poddawać! Mam już 18 lat! - wydarłam się jak stare prześcieradło. Ale nic mnie to nie obchodziło. Taka sama sytuacja była, kiedy miesiąc temu wróciłam z salonu tatuażu i piercingu z tatuażem na prawym nadgarstku w postaci flagi Irlandii (kraju, z którego pochodziłam) i kolczykiem w pępku. Zaczęli coś gadać o jakimś szatanie, bla bla bla. Taka sama reakcja moich drętwych starych na to spóźnienie.
 - Mówię wam, kiedyś wyjdę i nie wrócę! - dodałam.
 - Margaret, uspokój się!
 - Nie, to WY się uspokójcie! - oznajmiłam i pobiegłam z tupotem na górę. Postanowiłam, że nieodwołalnie ucieknę. Głupie debile! Rzuciłam się na łóżko i przespałam całą noc w ubraniu.
                                         ***
Obudziłam się około 12 w południe. Wzięłam gorący prysznic i przebrałam się w czarne rurki, pomarańczowe conversy za kostkę i koszulkę z flagą Irlandii. Chwyciłam torebkę, po czym wybiegłam z domu bez słowa wyjaśnienia dla starszych. W parku Nathalie już na mnie czekała. Ubrała się w czerwoną bokserkę i czarne dżinsy, na nogach miała czarne botki na koturnie.
 - Hej, gdzie idziemy? - zapytałam
 - Nie wiem. Może do kawiarni?
 - spoko.
Po paru minutach byłyśmy w kawiarni Cafe Cream. Zamówiłyśmy mrożoną herbatę i rozmawiałyśmy. W sumie tylko o zdawaniu matury.
 - Nie chcę zawieść mamy, Margaret... - powiedziała Nat
 - Ja tą zjebaną maturę mam gdzieś, niech cała oświata się pieprzy! - krzyknęłam tak głośno, że ludzie z sąsiednich stolików patrzyli się na mnie, jakbym ogłosiła właśnie Justina Biebera królem świata, podczas gdy to jebnięty dupek.
 - Nie płacz - powiedziałam. Ludzie patrzyli na mnie takim wzrokiem, jakbym właśnie przeistaczała się na ich oczach w wilkołaka. - Ucieknijmy, ja mówię naprawdę! Posłuchaj, to naprawdę dobre rozwiązanie! Nie mam tylko pojęcia, gdzie zamieszkamy.
 - Stare baraki - powiedziała wciąż zapłakana Nathalie.
 - Gdzie to jest? - spytałam
 - Przy Sadowej 43, moja babcia mieszkała nieopodal... kiedyś. - oznajmiła Nat.
 - No wiesz, wartałoby gdzieś wyjechać. - zamyśliłam się.
 - Mam pomysł! - wykrzyknęła Nat - Wylecimy do Wielkiej Brytanii, tam jest serio tanio... Mam kasę, jeszcze z bierzmowania, schowałam gdzieś. Kupiłabym nam obu bilety`!
 - Świetny pomysł. To co, idziemy kupować bilety!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz